RAZ po RAZ ktoś odkrywa pewne niespójności w twórczości publicystycznej R.Ziemkiewicza…….wracam wtedy zawsze do mojego tekstu publikowanego w tyg. Nasza Polska w początku 1999 roku. Wtedy ten tekst niektórym się nie podobał, ale wiedziałem, że intuicja mnie nie myli, choć RAZ wciąż sobie swobodnie pływa, wielu przekonuje……… i kasuje. Przytaczam poniżej ten artykuł, który był repliką na serię felietonów RAZa:
Zero argumentów
Stefan Kisielewski mógł bez wahania spiąć swoje pisane przez wiele lat felietony, by wydać je w jednej książce - wiedział, że w niektórych mógł mylić się ze swoimi ocenami, ale był pewien, że żadnego z nich nie musi się wstydzić. Niewielu publicystów zajmujących się polityką mogłoby postąpić podobnie. Nie wierzę by pan Rafał Ziemkiewicz mógł tak w przyszłości uczynić; sądzę, że zawaha się czy umieszczać w swoim zbiorze felietony z cyklu "zero zdziwień", które pisze w ostatnim okresie. Zawaha się tym bardziej, że zna przecież to minimum, którego oczekują czytelnicy, skoro w świątecznym wydaniu Gazety Polskiej (23.12.98) pisze: "...Uczciwość wobec czytelnika, który płaci za gazetę i wobec którego winien jestem naprężenia intelektu....".
Trudno dociec co p.Ziemkiewicz naprężał w czasie pisania tych felietonów, z cała pewnością nie był to intelekt - do pisania inwektyw wystarczy naprężyć rdzeń nadnerczy, by wydzielił trochę adrenaliny. Zastanawiałem się kilka razy, czy warto podjąć polemikę, ale stwierdziłem, że tego się po prostu nie da zrobić. Nie da się zrobić, bo nie ma najmniejszego punktu zaczepienia - "zeru zdziwień" towarzyszy całkowite zero argumentów. Zupełnie niezrozumiała jest rozpacz p.R.Ziemkiewicza wypływająca rzekomo z faktu, że jego "demaskatorzy" - "...nie wdają się w spory, nawet nie rozważają, bodaj nawet nie zauważają argumentów...". Na miłość boską ! Gdzie są te argumenty? Czy ten zbiór obraźliwych słów, plugawych skojarzeń i zwykłego bełkotu jest jakimś szczególnym kodem, w którym zaszyfrowana jest myśl warta polemiki ? Niechże zatem R.Ziemkiewicz rozkoduje ten szyfr, niech "wypełni kupon Toto-Lotka" by potencjalnym polemistom dać szansę. Może wreszcie prostym, jasnym tekstem wytłumaczy to wszystko, co jego zdaniem niepotrzebnie gnębi ludzi, z którymi się tak żywiołowo nie zgadza.
Niech jednak nie tłumaczy rzeczy oczywistych dla każdego, niech nie rozwiewa obaw tam, gdzie ich w ogóle nie ma. Niech nie przekonuje, że nie należy się bać kapitału zagranicznego, ale niech poda argumenty wykazujące, że dla Polski, dla Polaków jest korzystne, by większość banków, zakładów produkcyjnych, przedsiębiorstw handlowych, środków masowego przekazu była pod kontrolą kapitału zagranicznego. Niech wykaże na czym polega doniosłość hasła J.Lewandowskiego, że "..Polacy mogą żyć z pracy, a nie z własności.." Niech merytorycznymi argumentami rozwieje obawy o własność ziemi w Polsce.
Niech pokaże, że dla Polski dobrym interesem jest polityka podatkowa, w której zagraniczni właściciele supermarketów nie płacą podatków od nieruchomości, a polscy kupcy, czy rzemieślnicy ledwo wytrzymują pod ciężarem tych opłat. Że dobrze funkcjonujący zakład (Tormięs) nie powinien być własnością spółki pracowniczej, która wykazała znakomitą gospodarność z wielostronną korzyścią dla państwa, a powinna przejść na własność innych, którzy zlikwidują ją zgarniając nie wypracowany przez siebie zysk. Że perspektywiczna żyła złota dla Polski - Stocznia Gdańska nie może być wykupiona przez polskich akcjonariuszy, a musi być za półdarmo oddana kilku kombinatorom, którzy wprawdzie nie dysponują kapitałem, ale post factum uzyskają taki kapitał sprzedając tereny stoczni.
Niech wykaże rachunkiem strat i zysków tę wspaniałą perspektywę dla Polski, gdy wieś się wyludni, a żyzne pola zamienią się w nieużytki. Niech unika szafowania hasłami o nieuniknionym procesie globalizacji, bo te hasła przypominają śpiewy z niedawnej przeszłości - niech zamiast tego przedstawi pociągającą dla Polaków i dla świata wizję, w której wąska, elitarna grupa przejmie w swe wypieszczone ręce pełną kontrolę nad każdym aspektem życia gospodarczego i finansowego. Niech ośmieszy nieuzasadnione obawy przed działaniem wąskich grup i jednostek, objaśniając przejrzyste przecież mechanizmy gospodarcze i finansowe, które załamały funt angielski, spowodowały kryzys azjatyckich tygrysów, które wreszcie tłumaczą brak związku pomiędzy stanami gospodarek, a ruchami na giełdach.
Niechże dokona karkołomnej sofistyki i wykaże, że rewolucja francuska, bolszewicka, Teheran i Jałta nie były dziełem spisku. Niech pokaże, że także w mniejszej skali takim spiskiem nie był "okrągły stół", wybór Jaruzelskiego na pierwszego prezydenta, obalenie rządu J.Olszewskiego, czy kolejne ordynacje wyborcze. Niech wreszcie wykaże w oparciu o fakty, że autorzy zgłębiający i szerzący wiedzę o masonerii, to grupa sfrustrowanych grafomanów, a wyraźne, wielokrotnie potwierdzane stanowisko Kościoła w tej sprawie, to koloryt tekstów bez żadnego znaczenia. Niech po ludzku wytłumaczy dlaczego komuniści Miller i Borowski są - be, a komuniści Balcerowicz i Geremek - cacy, dlaczego jest w porządku gdy biskup T.Pieronek i ks.J.Tischner uczestniczy w polityce korzystając z mediów publicznych, a jest skandalem, gdy robią to inni księża, choć do tych mediów zupełnie nie mają dostępu.
Nie wiem, czy R.Ziemkiewicz się tego wszystkiego podejmie. Nawet nie wiem, czy przyjmie odpowiedzialność za takie poglądy, bo niby skąd mam wiedzieć. Natomiast wiem kogo i za co p.Ziemkiewicz z wielką furią nieustannie atakuje - powyższe sugestie i zachęty musiałem przecież oprzeć na tym co jest dostępne.
Jedno tylko chciałbym doradzić panu R.Ziemkiewiczowi, a myśl ta zrodziła się już jakiś czas temu, gdy R.Z. z wielkim zapałem młodego, żarłocznego publicysty zarzucił Jerzemu Narbuttowi głupotę, choć chyba wtedy nie bardzo wiedział o czym pisze. Chciałbym mu doradzić by nauczył się trochę skromności, bo znalazł się w warunkach przyśpieszonej ewolucji gwiazdy, po której pozostaje zwykle czarna dziura. Z faktu, że ktoś w ferworze pisaniny o niczym nazwał go kiedyś wybitnym publicystą, wcale nie wynika, że jest wybitnym publicystą. Wszystko może się kiedyś odwrócić - nawet za dzisiejsze postponowanie B.Tejkowskiego ktoś z dzisiejszych przyjaciół może mu kiedyś zarzucić antysemityzm, a za wątpliwości, które niedawno wyraził co do kierunku rozwoju spraw w NATO, jego pracodawca P.Wierzbicki może go zaliczyć do prorosyjskiego lobby.
Gdyby się jednak przyjrzeć bardziej syntetycznie zjawisku, w którym uczestniczy R.Ziemkiewicz, to można stwierdzić, że historia się powtarza, i jak to zwykle bywa powtarza się jako farsa. W gruncie rzeczy nie ma żadnych nowych argumentów, żadnych oryginalnych metod ataku, nawet te same zarzuty: ekstremizm, oszołomstwo, fobie, spiskowa teoria dziejów, antysemityzm....Zmieniły się tylko osoby, bo musiał ktoś zastąpić te dawne, po wielekroć zużyte, pozbawione wszelkiej wiarygodności. Być może wielu zadaje sobie pytanie - co takiego się stało, że Gazeta Polska pretendująca przed laty do roli sumienia narodu, z biegiem czasu coraz bardziej staje się dodatkiem do Gazety Wyborczej ? Jak wytłumaczyć fakt, że od wielu miesięcy jedynym klarownym elementem publicystyki GP jest nieustanny atak na Radio Maryja, na Nasz Dziennik, na Naszą Polskę ? Mam wiedzę opartą na osobistych doświadczeniach z ludźmi kierującymi Gazetą Polską, wiedzę, która pozwala mi nie zadawać sobie takich pytań. Nie chcę dzisiaj z całą otwartością dzielić się tą wiedzą, bo szanuję postępowanie Redakcji Naszej Polski, która nie daje się sprowokować i nie odpowiada na wielokrotne zaczepki. Nie chcę też przykładać ręki do upadku Gazety Polskiej, która przecież była przed laty ważnym źródłem nadziei. Niech to się dokona samo, z udziałem R.Ziemkiewicza, przed którym kiedyś ostrzegałem kierownictwo GP. Może dopiero wtedy publicyści Gazety Polskiej zauważą, po jakiej stronie stali, gdy dla nich Wyborcza pisała laurki, Skarb Państwa wspomagał płatnymi ogłoszeniami, Tygodnik Powszechny w eterze - Radio Plus nawiązało współpracę, a nieznanych sprawców poczęto nasyłać na inne redakcje.
Rafał Broda
Kraków, styczeń 1999
Komentarze