Wielcy ludzie potrafią zakomunikować najważniejsze sprawy w prostej, syntetycznej formie, której pięknem jest właśnie ta prostota, z jaką udaje się objąć całe obszary bardzo złożonych zjawisk, sytuacji i problemów często niemożliwych do zrozumienia bez takiej syntezy. W fizyce jest wiele przykładów pokazujących piękno syntezy ujętej w najprostsze formy, a cztery równania J.C. Maxwella opisujące całe bogactwo elektromagnetyzmu są dla fizyków jednym z najczęściej przywoływanych. Dla tych, którzy patrzą na fizykę z daleka, mogą to być prawa J. Newtona, lub powszechnie znany wzór E=mc2 A. Einsteina ujmujący równoważność masy i energii. W dziedzinach, w których w grę wchodzi człowiek z jego myślami, zachowaniami, czynami, sposobem rozumowania, wyborem różnych postaw i motywacją tych wyborów, wkraczamy w tak złożoną materię, że żadne socjologiczne ćwiczenia nie są w stanie sformułować prostej syntezy zdolnej do opisu, a tym bardziej do wyjaśnienia takich zjawisk. W takim przypadku do pożądanej syntezy może dojść jedynie geniusz poety.
Jarosław Marek Rymkiewicz otrzymał tegoroczną Nagrodę im. Lecha Kaczyńskiego, a ceremonię wręczenia tej nagrody transmitowano w sobotę 11 czerwca w telewizji publicznej. Nie wiem ile ludzi to obejrzało i nie wiem gdzie można znaleźć pełny zapis wydarzenia, ale warto tego poszukać, by wysłuchać mowy Laureata po odebraniu nagrody i przyjęciu słów laudacji. Warto raczej wysłuchać, niż przeczytać tekst, bo retoryka tego przemówienia szczególnie podkreśla wagę końcowej syntezy, którą właśnie przypisałem geniuszowi poety. Przemówienie było dość długie, ale spróbuję w skrócie opowiedzieć, jak Poeta do sformułowania tej syntezy doszedł.
J. M. Rymkiewicz rozpoczął od opowieści o swoich rozterkach w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, które sobie postawił po otrzymaniu wiadomości, że dostanie nagrodę. Pytanie było proste: „Za co tak naprawdę dostałem nagrodę, którą pośród wielu wcześniejszych nagród uważam za tak szczególną?” Rozważał różne warianty i kolejno je odrzucał, budując napięcie i prowokując słuchaczy, by razem z nim poszukiwali odpowiedzi. W pewnym momencie zatrzymał swoje głośne rozważania i rozpoczął opowieść rodzinną o babci Zuzannie, której bogate i mądre życie wypełniły dramatyczne zawirowania wydarzeń XX-tego wieku, rozpoczynające się od czasu przeżytego w Baku, przerwanego gehenną czerwonej rewolucji. Babcia Zuzanna była babcią Ewy - żony Poety, a Rymkiewicz wprowadził ją w swoją opowieść mówiąc o ważnym zdaniu, składającym się z dwóch słów, powtarzanych przez babcię Zuzannę w różnych trudnych okolicznościach dotykających rodzinę. To zdanie było najważniejsze i zapadało w pamięć całej rodzinie, a szczególnie pamiętała i mówiła o nim wnuczka Ewa. Słuchacze Rymkiewicza wiedzieli, że właśnie w tym zdaniu zawiera się odpowiedź na początkowe pytanie, które postawił sobie Laureat, a opowieść o losach rodziny i babci Zuzanny była tak długa, że każdy słuchacz miał dużo czasu, by w myślach przewertować wszystkie możliwości, jakie to dwa słowa mogły tworzyć zdanie o tak szczególnym znaczeniu. Mówca wielokrotnie podprowadzał pod końcową puentę, ale zawsze cofał się, rozpoczynając kolejną frazę, aż do pełnej kulminacji napięcia, gdy prawdopodobnie większość słuchaczy wyczerpała już możliwość odgadnięcia treści zdania babci Zuzanny i zaczynała się lekko niepokoić. Wtedy J. M. Rymkiewicz wreszcie zakończył i zacytował dobitnie pełną wersję zdania wypowiadanego wielokrotnie przez Babcię do Wnuczki: „Ewuniu! Kochaj Polskę!” A potem już tylko dodał: „Ja wiem, za co dostałem tę Nagrodę”.
Wiele ludzi boleje i zastanawia się nad przyczyną głębokiego podziału polskiego społeczeństwa, który staje się coraz wyraźniej widoczny i zdaje się prowadzić do jakiegoś nieuchronnego zderzenia o trudnych do przewidzenia skutkach. Wielokrotnie sam zastanawiałem się nad tym, a m.in. obraz wzajemnych relacji blogerów i komentatorów na forum portalu Salon24 w ciągły sposób dostarczał materiału do przemyśleń. Od bardzo dawna stało się dla mnie jasne, że źródłem zasadniczych podziałów nie są naturalne różnice poglądów na konkretne sprawy. Tutaj może dochodzić nawet do ostrych wymian opinii, ale te spory, nawet jeśli nie do końca wyjaśniane, nie rodzą szczególnie trwałych i dotkliwych konsekwencji, zwłaszcza gdy można znaleźć kawałek wspólnej przestrzeni w poglądach na inne, równie ważne sprawy. Prawdziwy podział związany jest z dramatycznie rozległą odmiennością poglądów na absolutnie wszystkie sprawy, które są ważne dla Polski i niosą zagrożenia decydujące o jej dalszych losach, wręcz o jej istnieniu. Ta odmienność jest bardzo głęboka, opiera się na całkowicie przeciwstawnej interpretacji obserwowanych wydarzeń, na całkiem różnym podejściu do podstawowych reguł budujących harmonię współżycia społecznego, na kompletnie innej wrażliwości na zjawiska, których nigdy nie wolno było tolerować, a są teraz bez żadnych ograniczeń prowokowane i propagowane. Odmienność dotyczy spraw ekonomicznych, oceny sądownictwa, problemów edukacji, kultury, obronności kraju, polityki zagranicznej i dosłownie wszystkiego co powinno sprzyjać rozwojowi Polski, lub w odwrotnym wariancie może hamować, a nawet blokować ten rozwój.
Tego najzwyczajniej nie da się pojąć, ani w przekonujący sposób wytłumaczyć, ale w tym myślowym chaosie nagle zabiera głos Poeta, który przy okazji okolicznościowego przemówienia formułuje prostą syntezę tego, co się z nami dzieje, podaje anatomię podziału i jego praprzyczynę. Ależ tak! To jest właśnie sedno sprawy nazwane po imieniu, ustawiające dwie strony podziału na właściwych miejscach. Są w dzisiejszej Polsce ludzie, którzy kochają Polskę, a po drugiej stronie są ci, którzy jej nie kochają, dla których los Polski jest w znacznej mierze obojętny, przy czy pośród tych drugich jest również miejsce dla takich, którzy żywiołowo Polski nienawidzą. Im żadna babcia nie mówiła: „Kochaj Polskę”, a gdyby nawet mówiła, nie posłuchaliby, bo zgoła inne żądze i egoistyczne pragnienia wypełniają całość ich dążeń.
Czy może kochać Polskę ktoś, kto uczestniczył, a choćby i spokojnie patrzył na rozgrabianie Polski, które trwało tyle lat, że stało się powszechnie widoczne, na oddawanie kawałek po kawałku całej polskiej własności, kontrolę finansów i strategicznych dziedzin w obce ręce? Czy może utożsamiać się z Polakami ten, który wtłoczył ich w rolę niewolników, bezsilnych wobec brutalnie narzucanych warunków ekonomicznych, wobec bezwzględności arbitralnych przepisów prawnych, współpracujących z przestępcami sądów, wobec bezduszności wciąż rozciągającej swoje macki biurokracji? Czy może kocha Polskę ten, który nie szanuje jej zakorzenienia w chrześcijaństwie, fałszuje jej historię, stara się rozmywać polską tożsamość, niszczyć i trywializować polską kulturę, czy wreszcie demoralizować polską młodzież i zabijać polskie dzieci, które nie zdążyły się jeszcze narodzić? Czy kocha Polskę ten, który ze wzruszeniem ramion traktuje korupcję, współdziała w ramach oszukańczych biznesowych układów, słucha bez żadnej refleksji taśm prawdy i akceptuje bezkarność aferzystów i przestępców? Czy wreszcie może kochać Polskę ktoś, kto przyjmuje bez oporu sześć lat poniżania narodowej godności farsą śledztwa smoleńskiego, kto gotów jest zaakceptować każde kłamstwo o brzozie, o beczce samolotu, o braku krateru, o rozkładzie rozdrobnionych błotem szczątków samolotu, o manipulacji zapisami, a nawet kłamstwa ukrywające barbarzyńskie traktowanie ciał ofiar?
Ludzie, którzy nie kochają Polski są bardzo łatwo rozpoznawalni, bo jest o wiele więcej symptomów tej właściwości, niż te wyliczone powyżej. Po wielu latach zaglądania na portal S24 każdy może to sobie sam ustalić. Treści przedstawiane w notkach i komentarzach w większości przypadków wyraźnie wskazują, jakie miejsce wybrał dla autor przy tak syntetycznie ustalonym kryterium dzisiejszego podziału. Jestem przekonany, że żadna argumentacja tego podziału już nie zasypie, ale trwa proces spokojnej i całkiem prywatnej ewolucji postaw, który będzie zwiększał grono tych, którzy kochają Polskę. Wbrew różnym oszacowaniom już teraz tych, którzy Polski nie kochają jest o wiele mniej, a między nimi jeszcze mniej jest tych, którzy szczerze i intensywnie nienawidzą Polski. Tym ostatnim można już dzisiaj śmiało za tym samym poetą powtórzyć: „Je…ł was pies!”
Komentarze