Widziałem kilka razy w życiu wielkie tłumy.
Kiedy w 1956 roku Gomułka wrócił z Moskwy witały go tłumy ludzi pełnych nadziei i wiary, że teraz wszystko się zmieni. Mieli pełne prawo do takiej naiwności, bo po strasznym czasie można się było spodziewać wielkich i prawdziwych zmian.
W 1968 jedynie z daleka wiedziałem o organizowanych manifestacjach, potem już w 1976 roku w telewizji widziałem tłumy ludzi spędzonych przez komunistów po to, by przez zaciśnięte zęby wykrzyczeli wymuszone poparcie dla reżymu.
Później wielokrotnie widziałem z bliska i z daleka największe, niewyobrażalnie ogromne rzesze radosnych ludzi, spotykające świętego Jana Pawła II, by czerpać od Niego pocieszenie, wiarę, nadzieję i miłość.
A jeszcze później często widziałem tłumy ludzi zgromadzonych na wielkich manifestacjach patriotycznych z jasno określonym celem- w czasach Solidarności, w stanie wojennym, w święta narodowe, w walce o telewizję TRWAM, w zmaganiach o dobrą zmianę i z demonstracją poparcia dla tych zmian.
Wczoraj po raz pierwszy w życiu widziałem wielki tłum zakłamanych ludzi, którzy wyszli dobrowolnie na ulicę, by manifestować pochwałę współpracy z SB, niechęć do prawdy, sprzeciw dla naprawy Polski i własny skrajny egoizm. Kim są ci ludzie? Przecież nikt nie może być aż tak głupi i bezwstydny. To są rzeczywiście ludzie gorszego sortu. WSZYSCY!