Jeśli w hałasie towarzyszącym nam w sposób ciągły od roku 1989 rozpoznajemy charakterystyczny łomot upadających autorytetów, to w ostatnich dniach wszystko przebił potężny grzmot oznajmiający upadek całej galerii sztucznie napompowanych autorytetów prawniczych. Długie szeregi prawników zapełniły wszystkie studia telewizyjne, by wykrzyczeć swój zaprogramowany, a irracjonalny strach przed upadkiem demokracji i wejściem w piekło totalitaryzmu. Oni wszyscy mówią to samo, jak nakręceni, i mówią tak głupio i bezczelnie, że mimo woli największe przerażenie budzi świadomość, że wielu z nich kształci i wychowuje zastępy młodych kontynuatorów w zawodzie.
Ten ostatni serial prawników różni się od humorystycznych występów, w których wypowiadają się autorytety zbudowane jedynie na częstych zaproszeniach do studiów telewizyjnych. Nikt nie przywiązuje uwagi do wypowiedzi Giertycha, krótkotrwałego ministra Budki, czy Kalisza męczącego nas przez ćwierć wieku „swojom soczystom mowom”, bo tym razem chodzi o nazwiska prawników z tytułami profesorskimi, pełniącymi najwyższe funkcje, z przydawanym im dumnie określeniem „konstytucjonaliści”.
Ktoś z nich powiedział, że Prezydent Andrzej Duda przejdzie do historii doktryn prawnych ze swoją decyzją ułaskawiającą min. Mariusza Kamińskiego. Otóż jestem przekonany, że nazwiska Safjan, Stępień, Zoll, Rzepliński, Chmaj mogą się pojawić zbiorowo w glossach do historii Polski. Będzie to dopisek do fragmentu mówiącego: „Było to w czasach, gdy aparat sprawiedliwości rozsypywał się, dowolnie interpretowane zapisy prawne przestawały mieć znaczenie, autorytety sądów całkowicie upadały, sędziowie uwikłani w różne zależności wydawali niesprawiedliwe wyroki, a chaos interpretacyjny zapisów konstytucji zamienił ustawę zasadniczą w stos makulatury”, a glossa wymieni nazwiska prawników, którzy mocno się przyczynili do takiej zapaści.
Całkiem niedawno wymieniłem listy z prof. A. Zollem (patrz wcześniejsze notki na tym blogu), który w swojej argumentacji przeciw referendum beztrosko unieważnił jednoznaczny zapis konstytucji nadający Narodowi nieograniczoną niczym rolę suwerena. Dzisiaj ten sam Zoll głosi, że również inne zapisy konstytucji podlegają wyłącznie interpretacji wyselekcjonowanych prawników i jeśli ktoś się z tym nie zgadza, zmierza do totalitaryzmu. Wtórują mu inni prawnicy, a fakt, że ich wypowiedzi dominują w całej strefie medialnej, bez możliwości równoprawnej riposty, jest jednym z drobnych objawów totalitaryzmu, który nam sami zgotowali.
Otóż, wiem już ponad wszelką wątpliwość, że nie ma żadnego sensu pisanie listów otwartych do A.Zolla, czy do innych uczestników medialnego spektaklu. Spektakl jest próbą powtórzenia farsy sprzed lat, gdy udało się oddać Polskę na 8 lat w ręce politycznych barbarzyńców. Dzisiaj się to nie uda, bo Polska zrozumiała już co jej grozi, a histeryczni inspiratorzy farsy sami pozbawili się mocy oddziaływania na to, co się stanie. W kolejnych telewizyjnych występach kompromitowali nie tylko siebie, ale objęli tą dewastacją także sam Trybunał Konstytucyjny. Dzisiaj już nie ma wątpliwości, że jest to instytucja wybierana w czysto (a raczej nieczysto) politycznym trybie, której zadaniem jest naginanie zapisów konstytucji do bieżących politycznych potrzeb. Nie ma tutaj nawet złudzenia, że jest inaczej, a zachowanie aktualnego Prezesa TK Rzeplińskiego, który siedział w samym środku czerwcowego zamachu na przyszłość TK i bezczelnie próbuje dalej sterować biegiem spraw, to sprawa wymagająca szybkiej dymisji z funkcji.
Prędzej, czy później, stanie na wokandzie sprawa przyszłości TK i jak sądzę, w rozstrzygnięciu będzie anihilacja tej instytucji, a Sąd Najwyższy przejmie orzeczenia w sprawach związanych ze sporami interpretacyjnymi zapisów Konstytucji. Trzeba wierzyć, że dobiegnie kresu totalitaryzm prawników, którzy beztrosko dopisują sobie nieistniejące zapisy, rozszerzając według własnych potrzeb to, co zapisano w Konstytucji.
Przełamałem niechęć i zapoznałem się z wywiadem Andrzeja Zolla w Gazecie Wyborczej. Czy ktoś, mówiąc o nim po takiej eksplozji niekontrolowanej histerii, użyje jeszcze kiedyś określeń „wybitny prawnik”, „konstytucjonalista” czy „prawniczy autorytet”? Nie sądzę.
Potężnie grzmotnęło! Jeszcze czuć ozon w powietrzu, jeszcze burza trwa, ale coś zaczyna wracać do normalności.
Komentarze