Profesor Andrzej Nowak jest z wielu stron bombardowany za otwarcie debaty o sprawie, która podobno nie powinna być dyskutowana, a zwłaszcza w publicznej debacie i to w tym czasie, który się właśnie zaczął. Wystarczająco dobrze znam Profesora i jego zasługi, a także dostatecznie wcześnie mogłem rozpoznać jego dojrzałość w rozumieniu problemów i potrzeb współczesnej Polski, bym uznał za potrzebne wchodzenie w tę burzę, by bronić stanowiska wyrażonego przez Profesora. Jestem przekonany, że Andrzej Nowak od nikogo, także ode mnie nie potrzebuje i nie oczekuje obrony - raczej wolałby się zapoznać z merytorycznymi argumentami, a choćby i spekulacjami na temat przedmiotu sporu.
Już w kilku miejscach miałem okazję wypowiedzieć swój pogląd na temat pierwszego grzmotu nadchodzącej burzy
[http://portal.arcana.salon24.pl/629962,prof-nowak-zwyciestwo-w-2015-r-zalezy-takze-od-zmiany-kandydata-na-premiera],
Uznałem tekst za bardzo ważny, a nawet porównałem go do bicia dzwonu Zygmunta na trwogę, by cała Polska się obudziła i dojrzała, że Ojczyzna znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Rzeczywiście te wybory mają znaczenie decydujące, a wylanie wiadra zimnej wody na głowy wielu lokalnych działaczy PiS powinien uznać za słuszne każdy, kto przyglądał się z bliska ich wieloletniej drzemce. Nie zgodziłem się jednak z tą częścią tekstu, w której prof. Nowak odsyłał za kotarę Prezesa PiS i sugerował, by nie planował on dla siebie funkcji premiera, a raczej wystawił do tej roli innego kandydata. Ten fragment stał się głównym elementem gorącego sporu i wywołał nie mającą precedensu lawinę oskarżeń pod adresem Profesora.
Dzisiaj Prof. Nowak w formie listu otwartego do Agnieszki Romaszewskiej [http://wpolityce.pl/polityka/232976-list-do-pani-agnieszki-romaszewskiej-po-konwencji-wyborczej-andrzeja-dudy]
wyraził swoją wielką radość i zachwyt nad całym wydarzeniem jakim był przebieg konwencji wyborczej Andrzeja Dudy, po czym w zasadzie powtórzył poprzedni tekst, rezygnując jedynie z rozważań dotyczących wieku Prezesa i przyznając łagodząco, że być może sam bardzo się w swoich ocenach, prognozach i radach myli. Tutaj już nie ma mowy o jakiejś chwili słabości związanej z chorobą, to jest mocne powtórzenie tego co zostało powiedziane wcześniej. Ale pisze to prof. Andrzej Nowak, więc dopuszczając za nim, że rzeczywiście może się mylić, warto pospekulować.
Wiedza, że prof. Nowak ma dostęp do Prezesa i nieraz z nim rozmawiał została podana publicznie między wierszami. Jeśli zatem jest oczywiste, że tak mocny i nie trywialny pomysł, jak usunięcie JK do tylnego rzędu polityki, wymagałby niepublicznej rozmowy. Okoliczności każą nam się domyśleć, że taka rozmowa musiała mieć miejsce, a wobec tego wynikałoby, że niczego nie dało się uzgodnić. Publiczne wystąpienie z pomysłem byłoby więc wbrew Prezesowi i w zasadzie trzeba by go uznać za rzucone mu wyzwanie.
Nie wierzę, że prof. Nowak mógł się zdecydować na tak desperacki ruch, tym bardziej, że tylu przed nim już próbowało i tym bardziej, że odsunięcie J.Kaczyńskiego od głównej roli jest we wszystkich możliwych wariantach zasadniczym elementem taktyki jego przeciwników. Oni najlepiej wiedzą, że tylko eliminacja JK z gry pozwoli skasować z tej gry PiS, podobnie jak odsunięcie o. Tadeusza Rydzyka zakończyłoby funkcjonowanie Radia Maryja.
Wariant, w którym JK byłby dalej przywódcą, ale jedynie jako szef partii prowadzący sprawy z tylnego siedzenia, można między bajki włożyć. Głównie dlatego, że ów element niechęci rzekomo przenoszony na PiS z nienawiści do J.Kaczyńskiego, pozostałby tak samo ważny jak wcześniej. Ta część elektoratu, która daje się na tę niechęć nabrać, byłaby dalej niechętna, bo przecież mimo pozorów i tak JK rządzi. Prof. Nowak też z całą pewnością wie, że tutaj przewidywane przepływy elektoratu byłyby w obie strony, bo przecież dla wielu zwolenników PiS, J. Kaczyński jest najważniejszym magnesem, sprawdzonym w bojach, przerastającym wszystkich wiedzą i doświadczeniem politycznym i dysponujący potężnym zaufaniem. Jego odejścia wielu nie byłoby w stanie akceptować.
Nie wierzę, że w tej obłędnie prostej interpretacji wystąpienia prof. Nowaka pomysł odsunięcia J.Kaczyńskiego jest rzeczywiście prawdziwie brany pod uwagę. Byłby wtedy całkiem inaczej przedstawiony, znacznie delikatniej, jako możliwość, nad którą też można się zastanowić, a zwłaszcza nie byłoby tego fragmentu o podeszłym wieku.
W co więc wierzę?
Nie wiem, czy ma miejsce delikatna, przemyślana gra, czy też bez skomplikowanego planu sprawy same powinny potoczyć się we właściwym kierunku. Chodzi o zneutralizowanie tej trucizny, która od wielu lat służy przeciwnikom w utrzymywaniu w ryzach elektoratu i bazuje na budzeniu niechęci do PiS poprzez demonizowanie J.Kaczyńskiego. Siła monopolu medialnego rzeczywiście powoduje, że ta trucizna wciąż jest skuteczna. Jaki jest zatem przepis na neutralizację tej trucizny.
J.Kaczyński odsuwa się na drugi plan, jest prawie niewidoczny, a wszyscy kierują swój wzrok na Andrzeja Dudę. Wybory prezydenckie ogniskują całą uwagę, a kandydat PiS demonstrujący całkiem nową twarz swojego środowiska politycznego zdobywa coraz szersze poparcie, popularność, a w pewnym momencie entuzjazm wyborców. Nieobecność JK podkreślona jest prowokacją prof. A.Nowaka, w której proponowane jest jego odejście z pierwszej linii polityki. Pomysł budzi powszechne oburzenie i rozpoczynają się debaty, awantury, kłótnie, z których płynie powszechnie w końcu akceptowana ocena, że J. Kaczyński jest w istocie lubiany przez większość elektoratu, że jest wspaniały, budzi zaufanie i bez JK ani rusz. Szeregi zwolenników rosną. Andrzej Duda wygrywa wybory, a w trakcie kampanii zdążył urosnąć do rangi wielkiego Polaka, powszechnie lubianego i budzącego nadzieje na poważne zmiany i ratunek dla Polski. Już jako Prezydent RP odwołuje się do Polaków z pierwszym orędziem i zwraca się do Kaczyńskiego: Panie Prezesie! Dziękuję za zaufanie i za pomoc i ciepłe wsparcie mojej misji. Zaczynamy teraz coś nowego i bardzo ważnego, czekam teraz na rząd, którym Pan pokieruje byśmy wspólnie mogli realizować marzenia Polaków o Polsce. Profesor Nowak zaś powie - pojąłem się trudnego zadania i stanąłem w samym środku burzy - teraz nie tylko dla mnie jest jasne, ale też o wiele więcej ludzi wie, że Jarosław Kaczyński musi być Premierem i żadne media nie odważą się już powrócić do starych metod straszenia politykami, których nie lubią.
Początek wydarzeń - pierwsza i porywająca prezentacja Andrzeja Dudy jest znakomitym początkiem. Dalej może potoczyć się tak jak przedstawiłem w powyższej spekulacji.