Specyficzna sytuacja powstała po tumulcie pierwszej tury tegorocznych wyborów samorządowych. Nie wiem czy ktokolwiek, a w szczególności czy którykolwiek z socjologów, politologów, lub tzw. psychologów społecznych potrafi dzisiaj przewidzieć zachowanie się tych wyborców, którzy w drugiej turze będą mogli zadecydować o nierozstrzygniętym dotąd wyborze prezydentów miast, burmistrzów i wójtów.
W pierwszym odruchu można sądzić, że oburzenie ludzi wywołane ujawnionym już barbarzyństwem pierwszej tury i skandalicznym naruszeniem godności obywateli biorących udział w wyborach, wywoła powszechne zniechęcenie i rezygnację z udziału w drugiej turze. Zdawałoby się czymś naturalnym powiedzieć: "Nie pozwolę się dłużej upokarzać i brać udział w czymś tak niepoważnym, w tej absolutnej farsie demokracji odgrywanej przez łajdaków w togach, którzy na czyjś rozkaz otwierają przestrzeń dla oszustw i fałszerstw". Jest rzeczą bezdyskusyjną dla zaangażowanego wyborcy, że PKW wiedziała o tym, że uruchamiany system nie działa, że jest niezabezpieczony przed ingerencją z zewnątrz, a mimo to, z premedytacją włączyła go do procedury wyborczej, wywołując chaos ułatwiający manipulację wynikami. Istotnie nie mając pewności, że głosy będą uczciwie policzone, wyborca mógłby zrezygnować z udziału w drugiej turze.
Takiemu podsycaniu rezygnacyjnej postawy wyborców sprzyja jątrzące zachowanie prezydenta, który wręcz zabrania kwestionowania wyniku wyborów, sprzyjają także wypowiedzi marszałka Sejmu i głównych polityków PO. Niesłychanie wprost bezczelnym dzisiejszym wystąpieniem telewizyjnym Pani Premier E. Kopacz, pełniąca jednocześnie funkcję przewodniczącej PO, odsłoniła jeszcze bardziej skuteczną taktykę zniechęcania wyborców do udziału w II turze. Paradoksalnie, namawiając do udziału, postawiła bardzo wyraźnie tezę, że pójściem do urn wyborcy zamanifestują swój pogląd, że w Polsce demokracja kwitnie i wszystko jest w porządku. Nie dopowiedziała tego, co i tak jasno wybrzmiało: "zatem ci, którzy sądzą inaczej powinni siedzieć w domu".
Ciekawa sprawa, że Jarosław Gowin bardzo wcześnie, bodaj już wczoraj, zaapelował, by w odpowiedzi na to, co stało się z wyborami, wszyscy masowo poszli do urn w drugiej turze i w akcie protestu głosowali tak, by w każdym pojedynku wyborczym oddać głos przeciw kandydatom PO i PSL. Tym razem w pełni zgadzam się z Gowinem i uważam to za najbardziej właściwą odpowiedź na to co się dzieje.
Trzeba mocno rozpropagować ten apel i gorąco namawiać ludzi, by poszli do wyborów w niedzielę i pomogli wyciąć wszystkich kandydatów PO i PSL. Są takie momenty w naszych burzliwych dziejach, że śpiący polski olbrzym, a konkretnie owa liczna, zwykle milcząca większość, budzi się i stawia upadającą Polskę mocno na nogi. Może to już jest ta pora. Może uda się przekonać wielu z tych, którzy nie chodzą zwykle na wybory, by tym razem jednak poszli i włączyli się w ogólnonarodowy protest. Wielu z nich nie chodzi właśnie z tego powodu, że nie wierzą w uczciwość wyborów. Jednak te wybory w drugiej turze są szczególnie proste i będą pilnowane bardziej, niż kiedykolwiek były pilnowane.
Protest 13 grudnia jest bardzo ważny, ale protest wyborczy, w którego wyniku przegrałaby większość kandydatów PO i PSL, miałby po stokroć większe znaczenie. Budźmy Olbrzyma!
Komentarze