Nie ma pełnej jasności w sprawie dramatycznego wydarzenia, jakim podobno było przerwanie audycji i wyjście posła Witolda Waszczykowskiego ze studia radia TOK FM, w proteście przeciw zachowaniu red. Dominiki Wielowieyskiej prowadzącej program. Sowiniec twierdzi, że słuchał do końca i nic takiego nie miało miejsca, a potem się trochę wycofał uznając, że pewnie pani redaktor udało się ukryć ten incydent. Jak było, tak było, ale ważniejsze w tym jest postawienie zasadniczego pytania: Po jakiego czorta Waszczykowski tam w ogóle właził?
Zdarza mi się słuchać tego radia; zwykle w porannej audycji, w której w tygodniowo-cyklicznym schemacie pojawiają się "dziennikarze" udzielający sobie nawzajem wsparcia w niezakłóconej niczym jednomyślności. Jest to jakby poranna odprawa, w której ustalają oni swój przekaz dnia, zalecany także słuchaczom w traktowaniu poszczególnych omawianych tematów. Żakowski, Lis, Wołek - to trójka, po wysłuchaniu której jestem już tak przebudzony, że nie muszę pić drugiej filiżanki porannej kawy. Wysłuchuję tego tak, jakbym przesłuchiwał taśmy z podsłuchu, ale przecież bez żadnego wstydu, bo to oni sami podsuwają mi te swoje wzajemne, uzupełniające się wynurzenia. Owszem, odczuwam jakiś rodzaj wstydu, bo nie potrafię zrozumieć, że można tak grupowo się poniżać. Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć, by nie zdawali sobie sprawy, że odgrywają jakiś potworny spektakl, niczym nie różniący się od dawnych pokazów najgorszych funkcjonariuszy medialnych PRL.
Wejście w takie środowisko kogoś, kto reprezentuje inne spojrzenie na ważne sprawy, jest skazane na niepowodzenie, a wiara, że zdoła on nawet w tych niesprzyjających warunkach przekazać coś, co dotrze do słuchaczy, jest naiwnością. Jeśli natomiast, Witold Waszczykowski wszedł tam z twardym postanowieniem, by w razie potrzeby, po przekroczeniu pewnej granicy, demonstracyjnie we właściwym momencie wyjść, to ja widzę w tym proteście bardzo właściwy i skuteczny sposób postępowania. Wszak Wielowieyska wychwyciła grozę i zdołała tę demonstrację ukryć, a według relacji Sowińca tak właśnie było; mamy tutaj dobry dowód skuteczności takiego aktu protestu.
Jest dzisiaj czymś całkowicie oczywistym i trywialnym, że w ogólnokrajowym wymiarze wszystko co najważniejsze, dzieje się w mediach. Ważne rzeczy, zjawiska, problemy, ważni ludzie, ważne debaty, których media nie pokażą, najzwyczajniej nie istnieją i nie mogą odgrywać żadnej roli, mimo że powinny. Medialnie można zaprogramować cała politykę, procesy społeczne, zmiany cywilizacyjne, ustawić obiekty ataku, czy wprowadzić totalny chaos. Wielu z nas już od dawna to rozumie, a jednak nie potrafiliśmy dotychczas znaleźć sposobu, by ukształtować tak ważną dziedzinę jaką są polskie media. Nie miejsce tutaj, by ten temat bardziej rozwijać, ale już najwyższa pora, by rozpocząć prawdziwą dyskusję związaną z konkretnymi pytaniami: Co i jak, my sami jako Wspólnota, możemy naprawić w tej dziedzinie? Czego, jakich działań i zachowań możemy wymagać od naszych polityków, by zasadniczo zmienić istniejącą, skrajnie niekorzystną sytuację? Choć do końca nie wiem czy tak było, dobrze, że Waszczykowski wyszedł!